Dziś na moim facebookowym profilu wywiązała się dyskusja na temat tego co poszło nie tak. Pozwolę sobie zacytować całość dotychczasowej z jednoczesnym rozszerzeniem pewnych kwestii. Zapraszam do lektury.
Cała dyskusja rozbiła się o mema, którego znalazłem w sieci i którego postanowiłem udostępnić na facebookowym fanpage'u. Pierwszy komentarz jaki się pojawił, został napisany przez Pana Krzysztofa. W pierwszych odczuciach przeszło mi przez myśl, że mam "przyjemność" gościć jakiegoś lewackiego trolla (za co przepraszam bardzo), jednak, ponieważ nie jestem osobą, która kogokolwiek szufladkuje postanowiłem podejść do dyskusji w sposób profesjonalny. I się nie zawiodłem.
Odpowiadam na pytanie postawione na zdjęciu. Nie tak prowadzi się kler katolicki, a w szczególności polski. Wyszły na jaw szkielety dzieci zakopane pod dziedzińcem, wyszła na jaw działalność lawendowej mafii w Watykanie, wyszła ma jaw skala pedofilii w KK, wyszło na jaw, że KK instytucjonalnie chronił przed odpowiedzialnością i umożliwiał nieskrępowaną działalność pedofilów w sutannach, wyszła na jaw codzienna flaszka pewnego arcybiskupa z Gdańska, wyszły na jaw kontakty "autorytetów" w purpurze z SB, wyszły na jaw luksusowe rezydencje purpuratów, a na koniec wyszło na jaw, że człowiek, który nie uszanował ostatniej woli św. Jana Pawła II, żeby nie wspomnieć o kolekcjonowaniu przez niego relikwii już za życia Papieża, ten człowiek okłamał wszystkich Polaków niemalże w żywe oczy. To się stało!
Nie kojarzę tych szkieletów dzieci zakopanych pod dziedzińcem, "lawendowa mafia" to określenie homoseksualnych purpuratów, którzy kryli się w Rzymie, skala pedofilii w KK wyszła, ale głównie w Amerykach i na zachodzie Europy, włącznie z tuszowaniem spraw. Dopiero niedawno zaczęły się pojawiać doniesienia o innych niż homoseksualne "wybryki" niektórych księży z różnych stopni, oraz o tuszowaniu spraw przez lokalnych Biskupów. O kontaktach purpuratów z SB wiadome było od dawna dla każdego, kto się zajmuje historią Kościoła. W wielu wypadkach były to kontakty do których byli ci zmuszeni, żeby móc prowadzić działalność związaną z budową świątyń itd; ale zdarzały się również sytuacje donoszenia, choć na znacznie mniejszą skalę niż w innych grupach zawodowych. Fakt, dokumenty zostały do dziś. Luksusowe rezydencje i sprawa kard. Dziwisza musiały kiedyś wypłynąć; to było po prostu nieuniknione. Jednak, czy jest to przyczynek do tego, aby zrzucać całą winę ja ówczesny stan Polski tylko i wyłącznie na Kościół? Odpisałem w ten sposób:
Krzysztof, wina kościoła instytucjonalnego jest spora, ale nie dokładnie taka o której mówisz.
JarosławNiestety w epoce internetu nie da się zamieść takich spraw pod sutannę. Łatwo da się wychwycić hipokryzję. Trudno oczekiwać od ludzi żeby wierzyli autorytetom, które ostentacyjnie postępują wbrew głoszonym przez siebie prawdom.
Dobra.Po świecie lata tysiące samolotów. Dlaczego mówimy, gdy spadnie jeden?W świecie awiacji powoływane są komisje aby zbadać przyczyny i zapobiegać przyszłym wypadkom spowodowanym przez podobne "okoliczności".Co do Kościóła (instytucjonalnego) - również powoływano komisje, tyle że w ich składzie byli ludzie, którzy w mniejszy czy większy sposób byli zaangażowani w podobne incydenty.Ja raczej bym sie zastanowił czy słowa niejakiej Belli Dodd: „W latach trzydziestych wprowadziliśmy tysiąc stu mężczyzn do kapłaństwa, aby zniszczyć Kościół od wewnątrz. Chodziło o to, aby ci ludzie zostali wyświęceni, a następnie wspięli się po drabinie wpływów i władzy jako prałaci i biskupi”Wiesz, przez 20 lat pracowałem w Kościele, poznałem wielu Księży i ani jednego pedofila czy kogoś z LPG+. Owszem, znam jednego który dla baby rzucił sutanną, ale to jeden na (może) 400 których poznałem.
JarosławJa znam kilku, choć nie pracuję w kościele, którzy mają (lub mieli) kochankę (prawie oficjalnie) na boku i jednego, który ma prawdziwe powołanie. Pewnie jest tak, że, jak w większości korporacji, jednostki bezwzględne, bez skrupułów i sumienia, awansują, a ideowcy zbierają za nich cięgi na pierwszej linii. Niestety, pomimo tego, że nie znam żadnego purpurata osobiście, wszystko co przytoczyłem powyżej jest prawdą. Zresztą rozejrzyj się proszę, jak bardzo potrzeba ludziom autorytetów, nawet Greta została idolem dla milionów ludzi. Dlatego rozdźwięk pomiędzy głoszoną teorią, a praktyką jest zabójczy dla teorii. Nikt nawet się nad nią nie pochyli, jeśli jej wyznawca sam jej nie stosuje. Takie są fakty. Dlatego zamiast modlić się do Michała Archanioła trzeba zrobić porządek we własnych szeregach...
Ale ja nie przeczę temu co powiedziałeś, tylko staram się dostrzec możliwe przyczyny.
Twoje zdanie o teorii i praktyce jest po prostu kwintesencją wszystkiego.
Niestety, kiedy w telewizji pojawiło się więcej niż 2 programy telewizyjne, a na blokach zaczęto instalować zbiorcze anteny satelitarne i ludzie zasiedli przed odbiorniki, oglądając "nowości w RTL", czy karmiąc się chłamem z MTV, Kościół poczuł, że traci w jakiś sposób swoją tubę propagandową i chciał się do nowych czasów szybko dostosować.
Niestety zrobił to w najgorszy z możliwych sposobów skupiając się na formie a prawie całkowicie pomijając treść. A forma bez treści jest nic nie warta.
I co z tego, że mieli dobre intencje.
Pielgrzymki na Jasną Górę już przestały być pątnicze a zaczęły być "rekolekcjami w drodze" czy wręcz "sposobem na podreperowanie ciała i ducha", "turnusami odchudzania".
Niestety widząc takie "atrakcje" młodzież lgnęła do tego co było bardziej kolorowe i fajne.
JarosławMoim zdaniem KK przegrał gdy idąc na łatwiznę odmówił ludziom prawa do dyskusji i zastosował zasadę Roma locuta... Współczesne społeczeństwo to nie chłopi pańszczyźniani, którzy nie zadają pytań. Lewicowe ideologie dają piękne i teoretycznie logiczne odpowiedzi na wszelkie pytania. O tym, że to nie działa dowiedzą się dopiero po wdrożeniuKK nie daje już żadnych odpowiedzi, nie szanuje rozmówców, traktuje wszystkich z pozycji moralnego autorytetu, który zdążył roztrwonić przez ostatnie 20 lat z kretesem. Nawet jeśli przedstawiciele KK mówią mądre i ważne rzeczy, to i tak nikt ich nie traktuje poważnie. W latach '90 chodziłem na religię w liceum. Na lekcjach, gdzie ksiądz (franciszkanin) nie realizował programu, ale rozmawiał i dyskutował na każdy, religijny i światopoglądowy temat, chodziła cała klasa. Gdy w następnym roku przyszedł inny franciszkanin głoszący prawdy objawione i nieznoszący sprzeciwu, przestali chodzić nawet wierzący, z 5 klas na roku, ledwie uzbierało się na 1 klasę. Kościół nie szanuje ludzi dlatego przestał się liczyć w dyskusji.
Raczej nie tyle, że nie szanuje ludzi, ale przestał ich słuchać.I słowa "Mea cupla" odnosił tylko do Laikatu.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
PS: Kościół to nie złota sztabka czy inny szczeniaczek, że musi się wszystkim podobać.